środa, 21 grudnia 2016

Recenzja ksiązki "Maybe Someday"




AUTOR: Colleen Hoover
TŁUMACZENIE: Piotr Grzegorzewski
WYDAWNICTWO: Otwarte
TYTUŁ ORYGINAŁU: Maybe Someday
DATA WYDANIA:13 maja 2015r.
LICZBA STRON: 380

 Książka autorki powieści „Hopeless”.
Bestseller „New York Timesa”.
Drugie miejsce w plebiscycie Goodreads Choice Awards 2014 w kategorii Romans.

On, Ridge, gra na gitarze tak, że porusza każdego. Ale jego utworom brakuje jednego: tekstów. Gdy zauważa dziewczynę z sąsiedztwa śpiewającą do jego muzyki, postanawia ją bliżej poznać.
Ona, Sydney, ma poukładane życie: studiuje, pracuje, jest w stabilnym związku. Wszystko to rozpada się na kawałki w ciągu kilku godzin.
Wkrótce tych dwoje odkryje, że razem mogą stworzyć coś wyjątkowego. Dowiedzą się także, jak łatwo złamać czyjeś serce…

„Maybe Someday” to opowieść o ludziach rozdartych między „może kiedyś” a „właśnie teraz”, o emocjach ukrytych między słowami i o muzyce, którą czuje się całym ciałem.


Uderzenie, uderzenie, przerwa.
Skurcz, rozkurcz.
Wdech, wydech.


Jak już wspominałam wiele razy, uwielbiam Colleen Hoover, a w przypadku tej książki pokochałam jej twórczość całym swoim sercem. Dosłownie.
Nie sądziłam, że czytając książki Hoover, każda następna będzie lepsza od poprzednich. Autorka w fenomenalny sposób potrafi za pomocą słów wyrazić tak dużą gamę emocji.
"Maybe Someday" to zdecydowanie najlepsza z przeczytanych do tej pory powieści Hoover i myślę, że jak na razie tak zostanie.
A co urzekło mnie w tej cudnej książce?
Za chwilę się przekonacie...

 "Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce."

Sydney to studiująca dziewczyna, która w dniu swoich urodzin traci dosłownie wszystko i zostaje sama, w dodatku bez zadanych pieniędzy.
Od jakiegoś czasu przysłuchuje się sąsiadowi z naprzeciwka, Ridgowi, który codziennie wychodzi na balkon i gra na gitarze. Jednak ma on coś w rodzaju blokady twórczej i nie może nic napisać do swoich utworów. Syndney oczarowana jego grą zapisuje teksty do utworów, które gra.
W dniu, kiedy Sydney rujnuje się życie, Ridge niespodziewanie składa jej propozycję, jak się okazuje nie do odrzucenia.
Sydney oraz Ridge postanawiają ze sobą współpracować, on będzie grał, a ona pisała teksty do jego piosenek. W końcu jednak zaczynają coś do siebie czuć...
Czy mogą pozwolić sobie na uczucia akurat w tym momencie? Czy iść za głosem serca, a może za głosem rozsądku? Czy "może kiedyś" ma szansę zmienić się na "właśnie teraz"?
Tego dowiecie się, kiedy sięgnięcie po tą przepełnioną uczuciami i muzyką, cudowną książkę.

 "Czasami słowa mają większy wpływ na czyjeś serce niż pocałunki."

 "Chcemy być wolni, żeby móc się kochać, ale na przeszkodzie stoją nam nieodpowiedni czas i lojalność. Oboje wiemy, czego chcemy, ale nie wiemy, jak to osiągnąć. Czy raczej: kiedy to osiągnąć."

Zarysowałam już wam mniej więcej fabułę i o czym książka praktycznie jest, ale może przejdźmy do sedna, czyli co o nie myślę. A uwierzcie mi, piszę ta recenzję zaledwie parę minut po skończeniu i mam w sobie tyle emocji... że... no... zaczynamy.

" Martwię się, że masze uczucia to jedyna rzecz w naszym życiu, nad którą nie mamy kontroli."

Od książki szczerze powiedziawszy, trudno mi było się oderwać. Tak bardzo mnie pochłonęła, a historia rozgrywana na kartach tej powieści, tak mnie wciągnęła, że czytając w ogóle nie myślałam o tym, co się dzieje w realnym życiu i całkowicie zatracałam się w powieści.
Taki argument do przeczytania powinien być chyba wielką zachęta do sięgnięcia po "Maybe Someday".

"Jestem pewien, że ludzie napotykają na swojej drodze osoby, które do nich idealnie pasują. Niektórzy nazywają je pokrewnymi duszami. Inni- prawdziwymi miłościami. Są tacy, którzy uważają, że człowiek może spotkać w życiu więcej niż jedną taką osobę.. Zaczynam wierzyć, że to prawda."

Teraz przechodzimy do najważniejszego elementu fabuły. Muzyki. To ona wypełniała swoją magią każdą szczelinę, to ona była nieodłącznym jej elementem.
Na początku książki mamy informację, że książka była swego rodzaju eksperymentem, nad którym Hoover wraz z Griffinem Patersonem pracowali. Muzykę dodaną do książki możemy posłuchać, dzięki kodzie, który trzeba zeskanować. I tak oto przekieruje nas na stronę, gdzie mamy całą playlistę cudownych piosenek, które tworzone są przez bohaterów w trakcie przebiegu wydarzeń. Ale nie martwcie się, że nie będziecie rozumieć tekstu, bo na końcu książki oczywiście zamieszczony jest dodatek, gdzie bez problemu znajdziecie tłumaczenia utworów.
Według mnie ten pomysł był genialny, nie można tego inaczej opisać, jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim w książce... W ten sposób nie tylko mamy możliwość czytania samych tekstów danych piosenek, lecz także wczuć się w jej słowa, przekaz... I tak wygląda cała magia.
Uff... było o fabule, muzyce, to teraz może bohaterowie?

 "Nie cierpię swoich uczuć. I nie cierpię swoich wyrzutów sumienia. Jedne i drugie prowadzą ze sobą ciągłą wojnę, a ja nie jestem pewna, ku czemu powinnam się skłaniać."

Wszyscy bohaterowie tej powieści zostali idealnie wykreowani, począwszy od głównych aż po tych drugoplanowych. Ludzie z krwi i kości,a nie wyidealizowani pod każdym względem. Już od pierwszych stron miałam okazję ich wszystkich obdarzyć swoją sympatią. W niektórych momentach aż rozbawiali mnie do łez. Także mam nadzieję, że i Wy polubicie ich równie mocno jak ja.

" Wciskam "wyślij", a potem patrzę, jak czyta moją wiadomość. Śmieje się, co mnie strasznie wkurza. Głównie dlatego, że jego uśmiech jest jak... emotikon z uśmiechem. Nie wiem, jak to inaczej opisać. Zupełnie jakby razem z ustami śmiała się cała jego twarz."

PODSUMOWUJĄC
Książka opowiada o przebaczeniu, dawaniu drugiej szansy bliskim osobom, lojalności, ale także o niepełnosprawności. Na kartach powieści nie da się ukryć problemów głównych bohaterów, czy iść za głosem serca, czy może za głosem rozsądku, które także mogą pojawić się w prawdziwym życiu i to od nas zależy co wybierzemy. Jednak to i tak jest bardzo duża walka z samym sobą.
Porusza naprawdę ważne i trudne tematy, choć czyta się ją lekko i przyjemnie. 

 "Płaczę nad śmiercią czegoś, co nigdy nie miało nawet szansy, by zaistnieć ."

"Maybe Someday" opowiada o dwójce ludzi, połączonych muzyka, która jest nierozerwalnym elementem książki i to wokół niej rodzi się całe uczucie...
I tak jak już wspomniałam na początku jest zdecydowanie jedną z moich ulubionych książek Colleen Hoover.
Mogłabym tak pisać i pisać, ale końca by się nie było widać, zresztą musicie sami się zdecydować, czy ją przeczytać.
Ja tymczasem kończę, a was proszę, abyście pisali jak wam się podobała, a jeśli nie przeczytaliście jej jeszcze, to czy macie zamiar.

 "Nie jesteś już moim mistrzem w robieniu żartów. Właśnie rozpocząłeś trzecią wojnę światową. Idę wygooglować, w jaki sposób się zemścić."
OCENA: 6/6


To prawdopodobnie ostatni post przed Bożym narodzeniem, więc z całego serducha wam życzę spokojnych i szczęśliwych świąt spędzonych w gronie najbliższych. I oczywiście książkowych prezentów pod choinką.
Do następnego, papa😊


UDOSTĘPNIJ TEN POST

11 komentarzy :

livingbooksx pisze...

Czytałam tą książkę już jakiś czas temu i do tej pory pamiętam, jakie ogromne emocje mi przy niej towarzyszyły! Cudowna opowieść, wzruszająca i niezwykle prawdziwa. A ta nowa okładka - miód malina! :)
Justyna z livingbooksx.blogspot.com

Ambitna czytelniczka pisze...

W zupełności się z Tobą zgadzam, to piękna Książka ;)
Pozdrawiam :)

Sara Satukirja pisze...

Kusi mnie ta muzyka w książce, ale sama fabuła wydaje mi się po prostu nudna.

Unknown pisze...

Słyszałam już o tej książce i jestem jej bardzo ciekawa ;)
Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

Alexandra pisze...

Czytałam tylko "Never never" tej autorki i zakochałam się w tej książce. Z chęcią poznam inne książki tej pani Hoover.

Ambitna czytelniczka pisze...

Ale zawsze można spróbować, może akurat ci sie spodoba? 😊

Ambitna czytelniczka pisze...

Czytaj,czytaj :D

Ambitna czytelniczka pisze...

A ja nie czytałam Never Never, inne książki są świetne i jest duże prawdopodobieństwo, ze że cie sie spodobają ;)

Unknown pisze...

Chyba w końcu muszę zabrać się za twórczość Colleen Hoover, skoro wszyscy blogerzy tak się nią zachwycają!
Pozdrawiam,
www.the-books-in-the-rye.blogspot.com

Ambitna czytelniczka pisze...

Musisz, bo jej twórczość jest genialna 😍

Unknown pisze...

Nie mogę sie doczekać, aż ją w końcu przeczytam! 😄

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.